Spis treści
Kiedy już uznaliśmy, że w tym naszym małym mieszkaniu jest stanowczo za ciasno, jak dla trójki osób i gromadki zwierząt zaczęliśmy się zastanawiać, jakie rozwiązanie wybrać. Szukaliśmy odpowiedzi na chyba najważniejsze pytanie: czego tak naprawdę chcemy i na co nas stać. Wybór jednak zawężał się do kilku podstawowych propozycji – albo kupujemy nowy dom od dewelopera, albo stary dom od osoby prywatnej, albo działkę i budujemy sami.
Domy nowe – gotowe osiedla dla rodzin z dziećmi
Pierwszą myślą było chyba najprostsze z rozwiązań – wybierzemy dom gotowy i pachnący nowością. Wszystko fajnie, ale jak się do tego zabrać. Okazuje się, że dość prosto – wszędzie atakują nas reklamy osiedli od deweloperów, bądź pojedynczych domów właśnie przez nich wybudowanych. Zatem przeglądając oferty nie musieliśmy zbytnio wybierać kryteriów domu, „dla nas ważne było tylko to, żeby dom miał co najmniej 3 pokoje i kawałek działki”.
Co znaleźliśmy:
- Bliźniaki (50 m2) w technologii szkieletowej z działkami do 250 m2 (koszt 199 000 tysięcy stan deweloperski)
- Czworaki (apartamentowce 77m2) w technologii ytong z działką około 400 m2 (koszt 269 000 tysięcy stan deweloperski)
- Bliźniak (135 m2) w technologii ytong z działką około 600 m2 (koszt 399 000 tysięcy stan deweloperski)
- Bliźniak (93 m2) w technologii ytong z działką około 450 m2 (koszt 339 000 tysięcy stan deweloperski)
- Bliźniak (100 m2) w technologii ytong z działką 200 m2 (koszt 337 000 tysięcy stan deweloperski)
- Dom wolnostojący (97 m2) z działką 750 m2 (koszt 384 000 tysiące stan deweloperski)
- Bliźniak (98 m2) z działką około 500 m2 (koszt 381 000 tysięcy stan deweloperski)
Czy podane wyżej koszty to dużo czy też mało, to już indywidualna decyzja inwestora. Nam kwota 270-370 tys. wydawała się dość spora, a przy okazji znaleźliśmy kilka minusów, które zdecydowały, że odpuściliśmy temat nowego domu:
- Każde z tych osiedli jest daleko od miasta. Jasne świetny dojazd do centrum zobaczymy na niemal wszystkich stronach internetowych deweloperów, i o ile przemieszczamy się raz dziennie do pracy i z powrotem, to jest to super oferta, natomiast my już długo znamy siebie i wiemy, że w ciągu dnia potrafimy przemieszczać się kilka razy. Na zakupy, dodatkowe zajęcia, czy chociażby do rodziny. Jedno z tych osiedli wymienionych powyżej było prawie 7 kilometrów od centrum, co przy założeniu że chcemy pojechać w ciągu dnia 3 razy do miasta daje nam: 3 x 14 km w obie strony – 42 km dziennie, niby blisko a jednak daleko.
- Ciężko zmienić cokolwiek, w momencie kiedy mamy już rozprowadzone ogrzewanie, przewody elektryczne, ciągi wody – wtedy wyjście jest tylko jedno: niestety trzeba płakać i kuć. O przestawieniu ścian nie wspomnę.
- Działki… – chyba największy mankament. Fakt – jeśli dotąd mieszkaliście w bloku (jak my) 250 metrów kwadratowych wydaje się być odpowiednią powierzchnią, jednak gdy postawicie trampolinę dla dziecka, piaskownicę, kilka zabawek i jakiś stół, to nie oszukujmy się – tej powierzchni po prostu zaczyna brakować. Widzę to po naszej działce ogrodniczej, gdzie mamy 500 metrów prawie samej trawy, kilka drzew i jak przyjedzie więcej osób jest po prostu ciasno. Tutaj tylko jedna informacja: deweloperzy podają powierzchnię całej działki, od której trzeba odjąć powierzchnię jaką zajmuje dom, dojazd, chodnik itp. Więc w praktyce często wychodzi, że tej trawy jest naprawdę mało.
- Sąsiedzi – niestety kolejny czynnik, który dyskwalifikuje większość z nowych domów w naszym przypadku. Bliźniaki są super, fajnie wyglądają, nigdy nie jesteśmy sami, bo ktoś obok mieszka i to jest świetne, jeśli kupujemy bliźniaka ze znajomymi lub rodziną. W innym wypadku nasz nowo poznany sąsiad może być entuzjastą starych motocykli, które będzie naprawiał na podwórku, drugi może być mistrzem kuchni grillowej i nawet prania nie wywiesimy, trzeci będzie przycinał sobie trawę w każdy weekend od 6:00 bo akurat wstał i nie wie, co zrobić z życiem, a czwarty niedługo po wprowadzeniu zacznie wypuszczać na ogród, na całe dnie duże psy, które po prostu niemiłosiernie hałasują. Sąsiedzi to też aspekt, przez który chcemy niejako uciec z mieszkania w bloku. I choć mamy świetnych znajomych spod “czwórki” i “siódemki”, to niestety konstrukcja naszego bloku, czy garaże otwierane co 10 minut, każdego dnia powodują u mnie lekkie spazmy. I choć teraz na to “tylko” narzekam, to jeszcze kilka lat temu, gdy córka była niemowlakiem, dosłownie myślałem, że zwariuję – niestety wszystko kumulowało się w całość: psy, samochody, imprezy, trzaskania drzwiami, przemieszczania się ludzi po klatkach, otwarte balkony – no po prostu nie nasz klimat.
- Obsługa nieruchomości – gdy mamy swój dom i zechce nam się pewnego dnia przemalować całą elewację na różowo po prostu to robimy (choć polskie przepisy, powinny to w końcu unormować). Zupełnie inaczej analogiczna sytuacja wygląda w przypadku bliźniaków, które stanowią niejako jeden budynek z jedną konstrukcją dachu i fundamentów i jedną ścianą wspólną, więc o pewnych sprawach sami nie możecie decydować. Widać to szczególnie na wsiach, gdzie mamy pół bliźniaka odnowionego z ładnym dachem i piękną elewacją, zaś drugie pół, które wygląda jakby wojna jeszcze trwała.
- Brak miejsc parkingowych – owszem najczęściej są dwa (ale bywa o zgrozo jedno), ale co zrobić, gdy ktokolwiek do Was przyjedzie? Gdzie można postawić samochody? O ile w mieście, na osiedlach bloków jest to dość proste – znajomi zwyczajnie zaparkują kawałek dalej, o tyle na nowym osiedlu, które często jest zamknięte po prostu nie ma na to miejsca. Wtedy albo zastawiamy sąsiadów, albo znajomi drałują kawał drogi na piechotę żeby tylko się do Was dostać
-
Brak infrastruktury osiedla – w prospektach informacyjnych wszędzie mamy napisane „piękne otoczenie, w pobliżu lasu, jeziora, pól, łąk” no czego dusza zapragnie, oprócz… np. biedronki. 😉 Poważnie wszystko jest super – świeże powietrze te sprawy, ale jak dziecku zachce się loda, albo co starszym częściej się zdarza – zabraknie alkoholu, to śmigaj 4 km do najbliższego sklepu, podobnie z dostawą pizzy. Ale wracając do infrastruktury, musisz pamiętać, że każdy deweloper podczas budowy minimalizuje swoje koszty, więc naprawdę rzadko zobaczycie plac zabaw, wspólny skwer, czy ławeczki do odpoczynku, a większość rodzin z dziećmi wie jak ważne jest to, żeby chociaż na chwilę móc usiąść, odpocząć, bo często osiedla domków są naprawdę duże.
Rozpisałem się, nie chcę nikogo zniechęcać do mieszkania w bliźniaku, to jest indywidualna sprawa każdego z nas. Wymieniłem tylko minusy, które nas przekonały do tego, że jednak poszukamy innej alternatwy. Zaraz ktoś pewno napisze, a co z domem wolnostojącym?, otóż znajduje się on 12 kilometrów od centrum miasta, brak infrastruktury + według nas wygórowana cena jak za tak mały domek. O czworakach w ogóle nie będę pisał, bo to jak mieszkanie w bloku, tyle że masz kawałek własnej trawy, na którą z góry wychodzą okna sąsiada…
Domy nowe – zakup od osoby prywatnej
Warto wspomnieć jeszcze o alternatywie, czyli nie kupowania od dewelopera ale od osób prywatnych, bądź mini firm, które same budują domy. Baza ogłoszeń chociażby na OLX jest naprawdę duża, ale ceny… kurcze jeśli cena domku wolnostąjącego z powyższego akapitu wynosiła 384 tysiące, to gdy będziemy kupować chatę od osoby prywatnej ceny sięgają już 100 tysięcy więcej. Z tego względu niestety odpuściliśmy ten temat, chociaż widzieliśmy kilka naprawdę ciekawych propozycji. Natomiast dalej był to stan deweloperski, do którego trzeba dołożyć dodatkowo słuszne pieniądze, by komfortowo mieszkać. Pamiętajmy też o tym, że deweloper nie pozwoli sobie na fuszerki, bo bardzo szybko zniszczą one jego reputacje.
Stare domy, domy z odzysku lub dziwne klocki
Zawsze podobały nam się proste bryły domów. Proste znaczy łatwe w utrzymaniu, ustawne pomieszczania, z prostymi dachami. Tym sposobem nasza uwaga została skierowana na popularne domy typu „klocek”. Oczywiście tutaj już nie znajdziemy zbyt dużo ofert od osób prywatnych, bo prawie każde ogłoszenie jest opatrzone logiem agencji nieruchomości. O agencjach nieruchomości napisałem w osobnym wątku: „Moje pierwsze spotkanie z agentem nieruchomości„, gdzie możecie poczytać, czego można się spodziewać, jak wygląda rozmowa i wyszukiwanie “odpowiednich” ofert. Tutaj natomiast skupimy się na tym, co agenci nam przedstawili. Od razu wspomnę, że zdjęcia w ofertach, a rzeczywistość to dwie bardzo odległe rzeczy.
Zatem, co widzieliśmy:
- Dom typu klocek powierzchnia 80 m2 – 340 tysięcy złotych, powierzchnia działki 200 m2
- Dom typu klocek rozbudowany 180 m2 – 360 tysięcy złotych, powierzchnia działki 300 m2
- Dom szeregowy 240 m2 – 390 tysięcy złotych, powierzchnia działki 500 m2
- Dom poniemiecki 100 m2 – 349 tysięcy złotych, powierzchnia działki 1400 m2
- Dom poniemiecki odnowiony 149 m2 – 399 tysięcy złotych, powierzchnia działki 1100 m2
- Połowa domu poniemieckiego 80 m2 – 279 tysięcy złotych, powierzchnia działki 800 m2
- Dom wolnostojący indywidualny projekt – 110 m2 – 349 tysięcy złotych, powierzchnia działki 700 m2
- Dom typu klocek zadbany – 100 m2 – 369 tysięcy złotych, powierzchnia działki 500 m2
No to po kolei, jeżeli znajdę zdjęcia z naszych „wycieczek”, to dorzucę do tego wpisu, teraz postaram się jednak pokrótce opisać każdy z domów.
- Dom klocek (kostka) był w zasadzie bardzo blisko miasta, fajna cena, ale… dom został wynajęty „Ukraińcom” i po wejściu już widziałem grzyb na ścianach, nie wynikało to z tego komu wynajmujemy dom, ale z tego, że tak duża liczba osób stłoczona na małej powierzchni z pozamykanymi oknami przy słabej wentylacji zwyczajnie musi prowadzić do pewnych zniszczeń. Druga sprawa ściana domu stała na granicy działki, ogródka nie było, a wejście do domu graniczyło z działką sąsiadów. Po prostu jak urwany kawałek działki ze spadku i postawiony na nim dom. Praktycznie wszystko do wymiany od podłóg, przez okna, aż po elewację.
- Rozbudowany klocek, czyli jak do jednego klocka dołożyć drugi klocek, zrobić z niego dwa mieszkania i wynająć studentom. Tutaj natomiast chociaż to wszystko było jako tako zadbane, bez odpadających tynków i grzyba, ale… dom praktycznie w centrum, ale z szambem no wtf? Bo się komuś nie chciało przeciągnąć rury 4 metry dalej?! Faktycznie dzięki rozbudowie udało się pozostawić kawałek działki z przodu domu, ale reszta na około to pas zieleni szerokości 4 metrów – dla nas kategorycznie odpada, poza tym zauważyliśmy masę rzeczy do remontu.
- Dom szeregowy, był to piękny 4 piętrowy dom, z mnóstwem pokoi, osobnym mieszkaniem u góry. Dodatkowo świetne drewniane podłogi, ładne wykończenia ale… przez mieszkanie u góry, widok z tarasu opiewał o „schody” monstrualne betonowe schody prowadzące do mieszkania u góry. Tak naprawdę to “schody” są słowem-kluczem, aby opisać ten budynek – były dosłownie wszędzie: na zewnątrz i wewnątrz, między kuchnią a salonem, między przedsionkiem a pokojami, między pokojami a tarasem – W S Z Ę D Z I E! Był to dom schodów i jeszcze raz schodów, natomiast przez dłuższy czas przekonywały nas jednak: fajna działka, zaciszna okolica, starsi sąsiedzi, którzy nie mieli wyjścia na tą samą stronę i mega piwnica. Ja mógłbym się zdecydować, ale, żona szybko sprowadziła mnie na ziemię, mówiąc – tak dobrze mi znane – NIE!
- Dom poniemiecki, heh to albo się kocha, albo nienawidzi, z mojej perspektywy fajny domek, na dużej działce, ale… popękane ściany od fundamentów w górę, rozkład pomieszczeniem wow, typu kuchnia na środku przedpokoju i przechodzenie przez kuchnie, do mniejszych pokoi, strome schody i ogólnie mega dużo pracy, jak to w domach poniemieckich. Nam to nie przypadło do gustu.
- Odnowiony dom poniemiecki i to była oferta, nad którą zastanawialiśmy się najdłużej. Całkowicie odremontowany dom poniemiecki, z własnym ujęciem wody, w fajnej okolicy i dużą działką. Dodatkowo zrobione w nim osobne mieszkanie, całe wykończenie, tutaj po prostu za długo się zastanawialiśmy i ktoś inny kupił nieruchomość. Patrząc jednak z perspektywy czasu – nie żałuję (ale o tym za chwilę).
- Połowa domu poniemieckiego – to była naprawdę hmm… ciekawa oferta. Kiedy przeszliśmy próg moje pierwsze moje słowa brzmiały „czy ktoś tu niedawno umarł”. Okazało się, że nie, ale to był naprawdę przerażający dom, szczerze bałem się po nim chodzić i nie wyobrażam sobie w nim mieszkać. Nie był to jednak jedyny antyargument. Na nie były też nieustawne pomieszczenia, brak wyjścia na ogród z domu, brak wjazdu na posesje, i ogólnie , równie ciekawie jak sam dom, umiejscowiona działka.
- Dom wolnostojący – bardzo chciałem zobaczyć tą nieruchomość i faktycznie nie zawiodła mnie – świetna okolica i naprawdę ciekawy rozkład pomieszczeń Natomiast był to taki stan domu, że wszystko, ale to wszystko wymagało odnowienia. Co jeszcze było na nie? W naszym nowym domu liczymy na to, że po wyjściu na taras zobaczymy chociażby źdźbło trawy, a tutaj… beton, dosłownie wszystko w betonie. Do nawiezienia byłoby jakieś kilkaset ton ziemi i masa kucia żelbetowych elementów, żeby zrobić jakikolwiek trawnik. Dlatego niestety nie…
- Ostatni „klocek” odpadł tak naprawdę ze względu na lokalizację, ponad 10 km od centrum miasta. Natomiast sam w sobie był pięknie zrobiony, z nowoczesnym ogrzewaniem, zagospodarowaną działką w cichej okolicy, z dużym garażem i miejscami do parkowania. Bralibyśmy gdyby nie ta odległość od centrum.
Naprawdę szukanie pośród gotowych domów jest bardzo frustrujące, to co przedstawia agent na stronie, w ofercie, czy przy rozmowie telefonicznej często ma się nijak do tego, co oglądamy na żywo. Do tego godziny rozważań w domu, w pracy, oglądanie zdjęć, lokalizacji. To wszystko trwało długo, zdecydowanie zbyt długo – dlatego postanowiliśmy odpuścić. Zaraz ktoś napisze, że widziałeś tylko 8 domów! Nie prawda! Widziałem / widzieliśmy dużo więcej, jednak o niektórych nawet nie warto wspominać, bo większość nadawała się do rozbiórki, lub – co zdarzało się częściej – podjeżdżamy pod dom a tam właściciela nie ma, nie chce mu się nas oprowadzać, albo ma inne plany na spędzenie popołudnia i przestaje odbierać telefon, przez który rozmawialiśmy jeszcze 20 minut wcześniej. A z zewnątrz to można telewizor oglądać, a nie kupować dom.
Domy staro – nowe, czyli rozpoczęte budowy domów
Ten temat, też nas interesował. Często widać na ogłoszeniach „sprzedam stan surowy otwarty z działką”, generalnie fajny pomysł o ile trafimy na perełkę typu tanio i w dobrej lokalizacji. Niestety nam się nie udało, to co znaleźliśmy to były albo ogromne domy 200 m2+ albo lokalizacyjnie oddalone od centrum miasta o przeszło 20km. Zdarzały się też opcje tak zawyżone cenowo, że najzwyczajniej bardziej opłacałoby się kupić nowy wykończony przez dewelopera. Z tego względu my szybko odpuściliśmy, jeśli jednak ta opcja wydaje Ci się interesująca warto czasami poszukać czegoś w granicach do 250 tysięcy, dołożyć do tego kolejne 150 i mieszkać w fajnej lokalizacji i w dogodnym domu. Przy realizacji też można masę rzeczy pozmieniać, więc wydaje się to ciekawą alternatywą.
Działki, czyli wybór na całe życie
Jeśli tak jak my, przeszliście przez pierwsze dwa, trzy wybory i nie znaleźliście nic ciekawego, to nie pozostaje Wam nic innego jak szukanie działki pod budowę domu. Wydaje się to być mega proste, kawał ziemi i stawiamy chałupę. Nic bardziej mylnego – Musisz bardzo dobrze przemyśleć wszystkie za i przeciw. My tak zrobiliśmy (chyba…)
Oglądaliśmy w zasadzie na żywo tylko jedną działkę i właśnie tą działkę kupiliśmy. Resztę ofert przejrzeliśmy w sieci, bo tak jest po prostu łatwiej (większość ważnych rzeczy jest wymieniona w ogłoszeniach), a Mapy Google i Street view pozwalają bez ruszania się z domu określić, czy coś jest dobre lokalizacyjnie czy nie.
Na co warto zwrócić uwagę przy wyborze działki:
- lokalizacja – to proste im bliżej centrum, tym działki droższe i mniejsze, często o różnorodnym kształtach i dziwnych wymiarach z dostępem do mediów. Im dalej tym ładniejsze, płaskie i duże, ale często bez dostępu do mediów i na totalnym odludziu, o infrastrukturze typu droga brukowa lub asfaltowa zapomnijcie.
- przyłącza – teraz to nie jest ważne, ale jak przyjdzie Wam dociągnąć wodę, gaz, czy prąd 200 metrów przy koszcie nawet 80 zł za metr przyłącza, to o 16 tysięcy uszczupla się Twój budżet na budowę. A uwierzcie te 16 tysięcy, to naprawdę zaniżony koszt przyłącza.
- dojazd do działki – ciężki sprzęt budowlany może po prostu nie przejechać, to że osobówka dojeżdża nie znaczy, że 20 tonowy dźwig da radę
- zagospodarowanie działki – sprawdź czy działka jest pusta, czy rosną na niej np. ogromne drzewa. Koszt wyrównania działki, czy usunięcia drzew może być naprawdę wysoki
- sąsiedztwo – przed zakupem warto objechać działkę i upewnić się, czy w pobliżu nie ma np. fermy kurzej, tartaku; lub innego ustrojstwa, które hałasuje lub śmierdzi
- grunt na działce – bo dobrze jest wiedzieć, co jest pod spodem. W naszym przypadku spowodowało to trochę zamieszania i dodatkowych kosztów (nasz błąd), najlepsze działki, to takie które do dużej głębokości mają piasek i wody podziemne są stosunkowo nisko
- ogrodzenie działki – ewentualnie czy są słupki geodezyjne. Jeśli nie to uważajcie, bo nawet przy stawianiu płotu (tak jak robimy my) będziecie wołać geodetę, a jego koszt to kolejnych 400 – 600 zł za każdy przyjazd
- usytuowanie działki na kierunki świata – większość poradników opisuje, że potem warto aby taras był od południa (ja mam osobiście inne zdanie, bo słabo wychodzi jak siedzisz na tarasie i non stop masz tam słońce od 11:00 do 19:00, ale co kto lubi), tak czy inaczej warto mieć już mniej więcej gotową koncepcję domku jaki chcemy postawić na działce
- czy działka ma wydane warunki zabudowy – może to być na plus lub na minus, w naszym przypadku był to mały minus, który spowodował 5 miesięcy papierologii, tak czy inaczej trzeba zapoznać się ze wszystkimi dokumentami przed kupnem działki. Dlaczego to ważne? Jeśli np. marzy Wam się nowoczesny dom z płaskim dachem, a w sąsiedztwie są domy które mają dachy skośne możecie mieć ogromny problem z załatwieniem formalności
Podsumowując pokrótce opiszę jaką my wybraliśmy działkę. Konkrety natomiast opiszę w osobnym wpisie.
Nasza działka:
- Powierzchnia prawie 1200 metrów kwadratowych
- Wąska ale długa (najszersze miejsce 17,5 metra, najwęższe 15 metrów)
- Z dojazdem ze strony drogi gminnej brukowanej
- Wszystkie media są w drodze
- Sąsiedztwo: jeden dom jednorodzinny i jego ogród graniczący z nami, parking miejski od kościoła, winnica starszego Pana, długa i wąska działka za nami niezabudowana, działka zostawiona przez drugiego Pana dla córki też wąska. Reasumując odległości w linii prostej: dom (70 metrów), parking (15 metrów), winnica (10 metrów) i duże zielone pole za nami, a w bliskim sąsiedztwie kościół (70 metrów) , szkoła podstawowa (100 metrów), plac gminny, plac zabaw (90 metrów), straż pożarna (130 metrów), sklep (200 metrów), większy market (400 metrów)
Zatem jak widać też poszliśmy na trochę kompromisów, mamy to czego oczekiwaliśmy dobry dojazd do centrum, w miarę spokojnie sąsiedztwo (jakoś przeżyjemy ten większy ruch w niedzielę i w maju na komunie), straż pożarna jest ochotnicza, więc nie wyjeżdża tak często jak nasze miejskie i co najważniejsze mamy ogromny kawał terenu zielonego, który możemy swobodnie personalizować.
Na zakończenie
Nie ważne, czy kupujesz nowy, stary dom, czy budujesz go od podstaw, w każdym przypadku będziesz musiał tak jak i my, iść na jakiś kompromis. Nie przejmuj się, dom tworzą ludzie i jego najbliższe otoczenie, to Ty będziesz tam mieszkać i nikomu nic do tego, jakich wyborów dokonujesz – tylko Ty i Twoja rodzina macie być zadowoleni!
Dzięki za fajne podsumowanie odnośnie wyboru działki i kompromisów!
Polecam się na przyszłość i zapraszam do dalszego zaglądania!